Muzeum Regionalne w Środzie Śląskiej
Aktualności
12.04.2021
Czy Średzianie są winni najazdowi Mongołów na ziemie polskie w XIII w.? ???? Czy ich czyny doprowadziły do wielkiej bitwy na przedpolach Legnicy i śmierci księcia Henryka Pobożnego? ???? Co wiemy o tym starciu? Dowiesz się tego czytając poniższy tekst.

Każde miasto ma w swojej historii jakieś krwawe wydarzenia, jakąś czarną legendę. Dla Środy Śląskiej jest nim niewątpliwie, opisane przez ruskiego kronikarza, zabójstwo przebywającej w naszym mieście wnuczki księcia czernihowskiego Michała Wsiewołodowicza. Dotarła ona aż tutaj uciekając właśnie przed Mongołami zagrażającymi jej ojczyźnie. Zdarzenie to zapisało się głęboko w świadomości mieszkańców Środy, ale w zmienionej formie. Tak powstała legenda o „cesarzowej tatarskiej”, która podróżując po Europie zatrzymała się na nocleg w naszym mieście, a skuszeni wiezionymi przez nią skarbami Średzianie, zabili ją. Mąż zamordowanej kobiety, kiedy dowiedział się o tym, zmobilizował swoja armię i ruszył na nasze ziemie w poszukiwaniu zemsty.
Taka miała być legendarna przyczyna wielkiego najazdu Mongołów na Śląsk (mam na myśli historyczną krainę, czyli Dolny i Górny Śląsk) w 1241 r. Fakty oczywiście są inne, ale w każdej legendzie tkwi ziarenko prawdy. Mord na wnuczce księcia jest wydarzeniem autentycznym. Niewątpliwie również zmierzający w stronę Legnicy najeźdźcy wybrali drogę przez Środę Śląską i zapewne nie obyło się wtedy bez grabieży.
Ale przejdźmy do samej bitwy, której 780 rocznicę dziś obchodzimy. Dlaczego do niej doszło? Otóż najazd na polskie ziemie miał powstrzymać nas przed udzieleniem pomocy Węgrom. To właśnie ten kraj był głównym celem ataku armii mongolskiej, pod wodzą Batu-chana (wnuka Czyngis-chana). Doskonale rozeznani w powiązaniach dynastycznych i politycznych, wiedzieli, że polskie rycerstwo może wspomóc w walce swoich sąsiadów. Dlatego też cześć oddziałów mongolskich w liczbie ok. 10 tysięcy (tzw. tumen), na początku roku 1241 wkroczyło na ziemie polskie, aby przeprowadzić działania dywersyjne. Według źródeł, Tatarzy spustoszyli Kujawy, Małopolskę i Śląsk. Najpierw pobili rycerstwo małopolskie i sandomierskie pod Chmielnikiem, spalili Kraków i na początku kwietnia dotarli na Śląsk.
Aby zatrzymać ten niszczycielski pochód, Henryk Pobożny zaczął gromadzić pod swoim sztandarem wojska. Armia mongolska, oprócz przewagi liczebnej, przez swój egzotyczny wygląd i barbarzyńskie zachowanie, stanowiła nie lada wyzwanie-porównywano ją do armii piekielnej. Dlatego też książę starannie przygotowywał się do bitwy. Oprócz rycerstwa śląskiego, dysponował też rycerstwem wielkopolskim, uciekinierami z Małopolski, Templariuszami i być może Krzyżakami (ich obecność, a zwłaszcza śmierć na polu bitwy jego Wielkiego Mistrza jest kwestią sporną). Pomocy mieli udzielić także Czesi, ale ich wojska długo nie nadciągały, wobec czego Henryk zdecydował się nie czekać dłużej i wydać bitwę Tatarom.
I tu zaczynają się przysłowiowe schody. W zasadzie niewiele wiemy o samym przebiegu bitwy. Najbardziej wiarygodne źródła historyczne, czyli takie spisane krótko po tych wydarzeniach, w sposób bardzo lakoniczny przedstawiły to starcie. Dokładniejszy opis przekazuje nam dopiero Jan Długosz w swojej kronice, ale nie wiadomo czy należy mu wierzyć. Opis ten jest zbyt szczegółowy i ta relacja nie jest nigdzie indziej potwierdzona. Niektórzy badacze uważają, że Długosz opierał się na nieznanej nam, zaginionej kronice, ale tego również nie da się jednoznacznie potwierdzić. Dlatego też przedstawię fakty pewne (o ile w historii może być coś pewnego????) dotyczące przebiegu bitwy. No, powiedzmy najbardziej prawdopodobne ????
Polskimi oddziałami dowodził oczywiście książę Henryk. Trudno określi ich liczebność. Mogło ich być od 2 do 4-6 tysięcy. Armią mongolską dowodził najpewniej Orda, brat Batu-chana i być może także Bajdar (lub inaczej Pajdar). Jak już wspomniano, na ziemie polskie wysłano tumen mongolski, a te liczyły sobie zazwyczaj ok. 10 tysięcy wojowników. W czasie walk prowadzonych w Małopolsce, musieli Tatarzy ponieść jakieś straty, dlatego przyjmuje się, że do boju z oddziałami Pobożnego mogło stanąć ich ok 8 tysięcy. Do bitwy doszło w odległości ok. 7 km na południowy-wschód od Legnicy, 9 kwietnia 1241 r. (choć np. Długosz pisał iż zaczęła się ona 8 kwietnia). Analizując źródła można przyjąć, iż w początkowej fazie przewaga była po stronie polskiej i Mongołowie zamierzali się nawet wycofać, kiedy niespodziewanie, wśród rycerstwa wybuchła panika i część sił zaczęła się wycofywać. Wtedy do walki miał się rzucić sam Henryk (choć niektórzy twierdzą, że też się wycofywał), ale jego oddział został rozbity a on sam został wzięty do niewoli. Potem ścięto mu głowę, którą zawieziono samemu Batu-chanowi. Wcześniej jednak, przy pomocy tej głowy, próbowano zastraszyć załogę Legnicy. Lecz jej obrońcy nie poddali miasta. Porzucone ciało księcia rozpoznała jego żona Anna. Zrobiła to na podstawie pewnego szczegółu anatomicznego-Henryk miał mieć 6 palców u lewej stopy.
Warto również wspomnieć, iż niektórzy badacze uważają, że panikę w polskich oddziałach wywołała „broń chemiczna” użyta przez Mongołów. Oczywiście „winny” tej teorii jest Długosz, który w opisie bitwy napisał „[...]chorąży niosący ów proporzec począł tą głową z całej siły machać, a natychmiast buchnęła z niej jakaś para gęsta, dym i wiew tak smrodliwy, że za rozejściem się między wojskami tej zabójczej woni Polacy mdlejący i ledwo żywi ustali na siłach i niezdolnymi się stali do walki".
Wojska mongolskie jeszcze dwa tygodnie plądrowały Śląsk, by potem udać się na Węgry. Niewątpliwie najazd tatarski, bitwa pod Legnicą oraz śmierć jednego z ważniejszych piastowskich książąt była ogromnym szokiem dla mieszkańców Śląska. Straty na trasie wojsk nieprzyjaciela były ogromne. Obecnie jednak nie uważa się, aby doprowadziły one do wyludnienia tych ziem.
Do dziś również zastanawiamy się co by było, gdyby Henryk Pobożny nie zginął pod Legnicą. Czy zjednoczyłby Polskę?
Czy może jednak utraciłby ziemie zdobyte przez swojego ojca?
Autor: Anna Celuch
« powrót
Jesteś w dziale: Strona główna -> Bitwa pod Legnicą
Copyright © 2010