Muzeum Regionalne w Środzie Śląskiej
Aktualności
22.07.2020

W najwyższej celi wieży więziennej, możemy zobaczyć rekonstrukcję tzw. koła egzekucyjnego. Służyło ono (obok sporadycznie używanej pałki) do wykonywania kary łamania kończyn. Była to kara o okrutnym charakterze, przeznaczona dla recydywistów lub rozbójników, często będąca dodatkowy etapem w czasie egzekucji (np. rwanie cęgami, potem łamanie kołem, a następnie spalenie). Wykorzystywane było także do eksponowania ciała straconej osoby-ku przestrodze. Widać je często na rycinach, w postaci wysokich pali, wkopanych w ziemie, na których osadzone są właśnie te koła.

Samo koło najczęściej było takim zwykłym od wozu, o 9 do 12 szprych, ale okutym i bardzo ciężkim. Stanowiło stałe wyposażeniem miejskich izb tortur, rzadziej zamawiane było specjalnie, na mającą się odbyć egzekucję. Najczęściej kat zabierał koło ze sobą w dniu kaźni, gdyż pozostawione same przy szubienicy, mogło zostać skradzione. Było to dosyć drogie narzędzie. Czasami jego wartość równała się wynagrodzeniu, jakie za egzekucje, przy pomocy koła, dostawał kat.

Karę łamania kołem można było przeprowadzić na żywym człowieku i na martwym (wtedy to był akt łaski). Oprócz tego wykonywało się ją „od góry” bądź „od dołu”. Ta pierwsza, również stanowiła akt łaski ze strony sądu, gdyż zabijała od razu poprzez cios w głowę. Koło zrzucane było, w zależności od wagi, z wysokości 1 metra (mniej więcej z poziomu klatki piersiowej kata) lub z 1,5 metra (znad głowy). Każde uderzenie miało łamać, inaczej był to błąd w sztuce i kat narażał się zarówno tłumowi, jak i zleceniodawcom.

Istniała także kara łamania na kole i nie jest to to samo, co łamanie kołem. W czasie tej kaźni, skazanego umieszczano na tym narzędziu, a kat drewnianą pałką łamał mu kończyny.

Łamanie kołem od góry wyglądało następująco:
Skazanego kładziono twarzą do dołu, rozciągano mu ręce i nogi, a potem przywiązywano je do wbitych w ziemie palików. Pod szyję lub w usta wkładano drewienko, które było u dołu szersze, a u góry zwężone i naostrzone (w przekroju wychodził trójkąt). Rzadziej używano zwykłego kija. Wtedy dopiero zrzucał kat koło na kark, łamiąc go i uśmiercając od razu skazańca. Potem odwracano go i zrzucano narzędzie egzekucyjne na klatkę piersiową. Następnie spadało ono na ręce i nogi, lecz wcześniej wkładano pod nie przyrząd, złożony z dwóch drewienek, zaostrzonych ku górze i połączonych za pomocą krótkich szczebli. Zaś łamanie od dołu, wyglądało podobnie, tylko zaczynano od nóg, potem ręce, klatka piersiowa, następnie odwracano twarzą w dół i uderzano w kark.

Jak już wspomniano wcześniej, koła egzekucyjne mogły także służyć do prezentowania zwłok skazańca. Wplatano wtedy między szprych ciało, a dla lepszego efektu, czasami montowano na nich małe szubienice, które przytrzymywały uniesioną głowę. Ciało przestępcy trzymano na nim, aż do całkowitego rozkładu. Potem te resztki wraz z kołem wrzucano do wnętrza szubienicy lub zagrzebywane niedaleko niej. Dbał o to kat, na mocy specjalnej umowy. Pilnował, a w razie potrzeby naprawiał czy ustawiał ponownie koło z ciałem, za co dostawał dodatkową zapłatę (niekiedy równą pensji za wykonanie egzekucji).

Według badań i kwerend historyka Daniela Wojtuckiego, w Środzie Śląskiej na łamanie kołem skazano dwóch przestępców (może było więcej, ale tylko tylu jest poświadczonych źródłowo). 1 lipca 1615 r. skazano mężczyznę, za rozboje na drogach, 69 morderstw, czterokrotne podłożenie ognia, na rwanie cęgami, wleczenie na miejsce straceń, łamanie kołem od dołu i spalenie żywcem. Zaś w 1622 r. Georga Seidel na łamanie kołem od dołu, za rabunki kościołów, 7 morderstw i podłożenie ognia.

Autor: mgr Anna Celuch

Źródła ilustracji:
1. Zdjęcie własne.
2 i 3. A. Łyjak, Dawne narzędzia kar i tortur. Słownik, 1998, s. 16.

« powrót
Copyright © 2010