Muzeum Regionalne w Środzie Śląskiej
Aktualności
29.06.2020

Święto przesilenia letniego to także święto dla czarownic. W tą noc organizowały sabaty, gdzie tańczyły przy wielkim ognisku i czyniły różne czary, które wtedy akurat największą moc miały. Szukały kwiatu paproci i odprawiały rytuały mające na celu odebrać ludziom ich dobra. A najchętniej zabierały mleko krowom.

Według ludowych wierzeń nocą, w wigilię św. Jana czarownice chodziły po polach i łąkach oraz drogami, którymi pędzono bydło. Ciągnęły za sobą wtedy sznury, uzdy końskie albo wykonywały ruchy, jakby zagarniały coś do podwiązanych fartuchów. Wypowiadały jednocześnie magiczne formuły „Biorę pożytek, ale nie wszytek” lub „Biorę dostatek, ale nie statek”. Dzięki temu mogły potem przez cały rok „doić” te uzdy, sznury czy troki fartucha, a z mleka robić sery i masło. Natomiast krowy z pobliskiego gospodarstwa doiły się krwią i chorowały. Czarownice mogły również zamęczyć konie, oczywiście nie swoje. Wyprowadzały te zwierzęta ze stajni, mierzwiły i plątały grzywy oraz zajeżdżały je na śmierć, galopując na sabaty.

Oczywiście ludzie zabezpieczali się, że przed negatywnymi działaniami czarownic. Do ognisk palonych w czasie przesilenia wrzucano pęki ziół albo stare miotły, aby zneutralizować złe czary. Zwierzęta szczelnie zamykano w stajniach i chlewach. Rysowano kredą albo smołą znak krzyża na drzwiach i wrotach, żeby czarownica nie mogła wejść do środka. Na progach i dróżkach kładziono różne ostre rzeczy (ściereczki z igłami, kolce róż), żeby sprawić jej dotkliwy ból, gdy spróbuje dostać się do zwierząt. Także uprząż położona na podwórku miała sprawić, że złe czary odejdą w „galopującym” tempie. Czyniono również na wsi sporo hałasu, które odstraszało czarownice: bito w dzwony, biegano z grzechotkami, strzelano z rusznic.

Jeżeli jednak udało im się skraść krowom mleko, to stosowano pewien rytuał. Na rozpaloną podkowę, zabraną z progu obory, lano „zaczarowane” mleko, następnie odstawiano ją na miejsce. Można było także mleko przelać przez wianek poświęcony w oktawę Bożego Ciała, pocierając krowy obrusem z wielkanocnego stołu czy okręcać rogi, wymiona i ogon lipowym łykiem.

Kolejnym obrzędem, związanym z dniem św. Jana Chrzciciela, jest kaszubski zwyczaj-widowisko zwane „ścinaniem kani”. W folklorze tego regionu kania (ptak) jest symbolem zła, nieszczęść, zaklętą w zwierze czarownicą. Chwytano wcześniej tego ptaka (ewentualnie zastępował go gołąb, wrona, wróbel lub kura) i więziono do 24 czerwca. Czasami używano w zastępstwie kukłę ptaka z drewna lub brukwi, którą wypełniano farbą imitującą krew. W wigilie albo dzień św. Jana, obnoszono kanię w procesji po całej wiosce, by następnie udać się na rozstaje dróg lub plac publiczny, które miały być miejscem egzekucji. Wybrany wcześniej kat, ścinał kanię drewnianym mieczem bądź też tłum, złorzecząc zwierzęciu, wykrwawiał go, raniąc go ostrymi przedmiotami. Starano się także, aby krwią ptaka pokropić wszystkich przyglądających się egzekucji, a zwłaszcza młode dziewczęta. Martwą kanię lub jej wizerunek, grzebano, a potem urządzano poczęstunek i tańce. Obrzęd ścinania kani odbywał się jeszcze sporadycznie w latach 60 XX w.

Obecnie Noc Kupały i Noc Świętojańska zyskują na popularność, głównie dzięki towarzyskim akcentom ich obrzędów oraz wzrostowi zainteresowania dawnymi Słowianami.

Autor: mgr Anna Celuch

Źródło ilustracji:
Joseph Tomanek, Nimfy tańczące do muzyki Pana,
http://www.artnet.com/…/nymphs-dancing-to-pans-flute-Ew-I-k…
« powrót
Copyright © 2010